sobota, 28 maja 2011

Bezsmoczkowo

Szykujemy wyprawkę, od miesiąca zapisywałam co potrzebuję bardzo, co mniej a z czego moge zrezygnować, weryfikowaliśmy ile ciuszków w danym rozmiarze, czy butelka skoro i tak decyduję karmić piersią, łóżeczko, wózek...ale jaki i tym podobne dylematy. Co ciekawe będąc w sklepie, bez namysłu do koszyka trafił smoczek. Dopiero gdy zobaczyłam małą kruszynkę uświadomiłam sobie że kneblowanie tej małej buzi smoczkiem to ostatnia rzec na jaką mam ochotę...
Teraz z perspektywy czasu śmieszy mnie ta sytuacja bo jak bardzo zakodowane w mojej głowie było dziecko i atrybut dziecka smoczek.
Kuba ma już 4 miesiące i tydzień i smoczka nie używamy. Powiem szczerze że nie potrzebujemy go mimo iż w niektórych sytuacjach uciszenie dzidzi czy "samozasypianie" było by łatwiejsze.
Cieszy mnie widok otwartej buzi czy sygnały i komunikacja z nami.
A z siebie śmieję się nadal gdy pomyślę o smoczku:)

1 komentarz:

  1. Jednym słowem gratuluję decyzji... yyy... to dwa słowa :P
    Do sedna. Ja mam dwie dziewczynki. Jedna 3,5 lat i druga 5mcy. Ani jedna ani druga smoka nie dostała. Mnie od razu smok jakoś brzydził. Poza tym dziecko szybciej zaczyna mówić, zmniejsza się prawdopodobieństwo złego zgryzu i seplenienia. Irytuje mnie jak widzę np. w kościele jak dzieciaczek coś tam gaworzy, a tu zaraz w jego buzi ląduje smok, bo ma być cicho. A potem ma te 3 lata i słychać tylko mymymy... yyyy... i inne stękania.
    Pieluchy tetrowe to też dobra sprawa, choć przyznam się, że przy obu dość szybko skapitulowałam. Jak mąż wyjechał, to nie wyrabiałam ;)
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń